Relacja z seminarium „Rowerowe Miasto. Optymalizacja polityki rozwoju komunikacji rowerowej w mieście przez poszukiwanie efektywnego dialogu społecznego”, które odbyło się 25 marca 2010 roku we Wrocławiu.
Seminarium otworzyła pani gospodarz, Poseł na Sejm Ewa Wolak – założycielka i przewodnicząca Parlamentarnej Grupy Rowerowej. Na sali zebrało się ok. 70 osób; głównie przedstawiciele samorządów z regionu Dolnego Śląska, województwa opolskiego, zielonogórskiego, wielkopolskiego, instytucji państwowych oraz NGO-sów. Sieć Miasta dla Rowerów, poza samymi organizatorami i prelegentami, reprezentowali przedstawiciele z Brzegu i Wałbrzycha. Nie popisali się natomiast wrocławscy urzędnicy i wybrańcy ludu. Spośród pracowników Departamentu Infrastruktury i Gospodarki obecna była Elwira Nowak oraz Grażyna Nosek, które wytrwały do końca drugiej prezentacji. Honoru rajców tego miasta, bronił natomiast jedyny obecny radny - Robert Apiecionek.
Reszta wybrańców ludu, jak widać, nie znalazła czasu, albo uznała, że nic ciekawego się tu nie dowie. Szkoda. Seminarium dawało bardzo dobrą możliwość zaznajomienia się nie tylko z proponowanymi „rowerowymi” zmianami w prawie o ruchu drogowym, ale także podpatrzenia u najlepszych jak prowadzić skuteczną politykę rowerową i jakie korzyści można uzyskać dzięki partnerskiej współpracy z organizacjami rowerowymi.
Prezentacje Marcina Hyły przybliżyły kwestię nowelizacji polskiego prawa w zakresie ruchu rowerowego, politykę rowerową Gdańska (prezentacja w zastępstwie nieobecnego Remigiusza Kitlińskiego) ze szczególnym uwzględnieniem dialogu społecznego (tu ukłon w kierunku włodarza miasta), a także działalność zespołu do spraw ścieżek rowerowych w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
W kontekście wystąpienia Hyły o zmianach legislacyjnych, warto wspomnieć o głosie Jacka Wójcika z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji. W pełni zgodził się on z krytyką obecnego bałaganu prawnego, zwłaszcza przepisów dyskryminujących pieszych i rowerzystów. Głos ten był chyba zaskoczeniem dla wielu zgromadzonych, gdyż dotychczas zapatrywania organów porządku na sprawy rowerowe mocno rozmijały się z poglądami rowerzystów. Okazało się, że mamy we wrocławskiej Policji sojusznika.
Z perspektywy dwuletniej działalności oficera rowerowego w naszym mieście, arcyciekawe okazało się wystąpienie Marcina Czajkowskiego, przedstawiciela Biura Drogownictwa i Komunikacji z Urzędu m.st. Warszawy.
Warszawa skromniejsza, ale skuteczniejsza
W Warszawie obyło się bez szarży-wydmuszek. Za to od początku pojechano z grubej i słusznej rury: w 2006 roku mianowany został pełnomocnik prezydenta do spraw rozwoju transportu rowerowego - Stanisław Plewako.
Osoba ta, odpowiadająca bezpośrednio przed prezydentem miasta, z pominięciem całej hierarchii urzędniczej, miała realną możliwość decydowania o polityce rowerowej - moc sprawczą, o której nasz oficer-szeregowiec może tylko pomarzyć (gwoli kronikarskiej powinności przypomnijmy, że wrocławscy rowerzyści od początku postulowali ustanowienie urzędnika rowerowego w randze pełnomocnika prezydenta – tak się jednak nie stało, powstał tzw. kompromis, ze skutkami widocznymi dziś „gołym okiem”).
Choć Plewako pełnił funkcję tylko półtora roku, w tym czasie udało mu się przeprowadzić rewolucyjne zmiany; wprowadził obowiązek budowania dróg rowerowych z asfaltu i konsultowania ich projektów z rowerzystami, a także obowiązek uwzględniania potrzeb ruchu rowerowego we wszystkich projektach drogowych. Pełnomocnik zdążył poczynić także strategiczne decyzje kadrowe; zaplanował, że docelowo komórka odpowiadająca za transport rowerowy ma liczyć osiem (8) osób, przy czym co roku ma dochodzić jeden etat. Po zlikwidowaniu stanowiska pełnomocnika (wykoszono, bo powołał go Marcinkiewicz) sprawy rowerzystów przejęła Sekcja Transportu Rowerowego w Biurze Drogownictwa i Komunikacji.
Obecnie Sekcja zatrudnia trzech specjalistów. Specjalistów? – może ktoś zapytać – przecież żadna wyższa uczelnia w Polsce nie kształci specjalistów w kierunku ruchu rowerowego. Stąd bierze się chroniczny brak kadr, a także arogancja i ignorancja wszelkiej maści ynżynieruf – drogofcuf. Braki te na szczęście można nadrobić korzystając z wiedzy i doświadczenia praktyków – osób obeznanych z Dobrą Praktyką oraz realnymi problemami ruchu rowerowego z racji codziennego korzystania z tego środka transportu (tak też się składa, że są to najczęściej ludzie działający w organizacjach rowerowych).
Zarówno Wrocław jak i Warszawa są dobrym przykładem, że zamiast zwalczać, urzędnikom bardziej opłaca się wykorzystać wiedzę, energię i motywację rowerowych aktywistów uparcie niosących kaganek wiedzy w te ciemne zakamarki Europy.
Choć żaden spośród trójki stołecznych urzędników rowerowych nie nosi oficerskich szarży, projektanci i urzędnicy stają przed nimi na baczność, gdyż Sekcja ma formalną możliwość zablokowania każdego projektu, który nie zostanie wykonany zgodnie z ich wytycznymi. Na tym polega fundamentalna różnica pomiędzy warszawiakami, a wrocławskim oficerem – szeregowcem.
Choć oficer rowerowy* brzmi bardzo dumnie, to jednak nie oznacza to, że osoba ta ma adekwatną do nazwy władzę. Gdyby zakres władzy wrocławskiego oficera rowerowego mierzyć w wojskowej skali, okazałoby się że mamy szeregowca.
Kolejną rzeczą, którą Wrocław powinien skopiować z Warszawy to bezpłatne przewożenie rowerów w środkach komunikacji miejskiej. Jak twierdzi Marcin Czajkowski, darmowy przewóz rowerów to niejako skutek uboczny zwolnienia z opłat za przewóz bagażu w stołecznej komunikacji publicznej. Warszawscy radni, mówi Czajkowski, wyszli z prostego i rozsądnego założenia: nieważne, czy wieziesz taczkę cegieł, walizę, czy rower, chcemy żebyś skorzystał z naszych usług. I tak już działa to od 2004 roku.
Wbrew obawom, które u nas co rusz podgrzewają bez żadnego uzasadnienia przeciwnicy rowerów w MPK, zniesienie opłat nie spowodowało lawiny cyklistów zajmujących uczciwym obywatelom miejsce w tramwaju. Okazało się, że ludzie potrafią sami myśleć (nie pchają się z rowerem do zatłoczonego autobusu), że korzystają tylko ci, co naprawdę muszą, że dasię. Zachód przerobił tą lekcję dekady temu, Warszawa sześć lat temu, a Wrocław? Od 1 kwietnia b.r. będzie obowiązywał nowy regulamin we wrocławskim MPK: rowery będzie można już przewozić bez zgody motorniczego / kierowcy, co dotychczas było (jest) przedmiotem wielu spięć. Niestety trzeba będzie dalej płacić jak za przewóz bagażu.
Daniel Chojnacki też chwalił się osiągnięciami i planami. Na pewno mamy pierwsze miejsce w kraju jeśli chodzi o rozmach (i sukces) programu montowania parkingów rowerowych (Wrocław: ponad 500 nowych stojaków – Warszawa: ok. 200). Daniel przedstawił także obecnie wałkowane (z wielkim trudem i przy ogromnym oporze wewnątrz urzędu – tego już nie powiedział, przyp. red.) projekty połączeń w centrum oraz połączeń tras nadrzecznych (m.in. kładek pod mostami, które z racji cięć budżetowych nie wiadomo kiedy powstaną – tego też nie powiedział, przyp. red.).
Wśród rzeczy, którymi Wrocław na pewno może się pochwalić są: nowatorskie w skali Polski projekty śluz rowerowych (mają powstać przy przebudowie ul. Curie-Skłodowskiej oraz Zwycięskiej), przyjazne dla rowerów techniki uspokojenia ruchu (wyniesienia skrzyżowań, zawężenia jezdni, etc.), parkingi bike&ride (choć nie do końca popyt nadąża za podażą, trzeba pamiętać, że dużo także zależy od niewydolności komunikacji zbiorowej), akcja obniżania krawężników, a także umożliwienie jazdy rowerami w obu kierunkach na ulicach jednokierunkowych. W ostatnim punkcie niestety przeważa ciemna strona medalu: z uwagi na nieprzychylną rowerzystom postawę decydentów Wrocław wycofał się z dalszego udrażniania ulic jednokierunkowych, a nawet likwiduje te istniejące (pochwały są zatem mocno nieświeże). Przy takiej polityce nie ma co nawet marzyć o rozwiązaniu problemu ruchu rowerowego w centrum (co było jedną z obietnic Dutkiewicza).
* Oficer rowerowy to mało zgrabna kalka językowa z angielskiej nazwy urzędnika odpowiedzialnego za rowery: cycling officer.
Polityka Rowerowa Warszawy. Udział społeczny w procesie tworzenia infrastruktury rowerowej, Marcin Czajkowski, Biuro Drogownictwa i Komunikacji, Urząd miasta stołecznego Warszawy
Seminarium zorganizowano w ramach projektu „Rowerowa sieć społecznego nadzoru polityki transportowej w polskich miastach” współfinansowanego przez Unię Europejską
w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.
Człowiek - najlepsza inwestycja
zmienić mentalność i wizerunek jeszcze zbyt wielu rowerzystów !
Proponuję aby uruchomić akcję propagandowo ulotkową i w internecie np. www.dobry rowerzysta aby poprawić wizerunek rowerzystów w mieście . Hasło roku : żądasz przestrzegania przepisów wobec siebie to przestrzegaj je sam .Coraz mniej chamstwa ,agresji ,złego postrzegania w relacji pieszy,kierowca ,rowerzysta moją dewizą. Zmieńmy także mentalność a rutyna niech nas nie zgubi. Chcę abyśmy nie byli intruzami a użycie dzwonka wyrozumiałe przez pieszych i oby było jak najmniej rowerzystów jadących ulicą obok niezastawionej i dobrej drogi dla rowerów . Pisał : także rowerzysta .
tadeusz
jestem za tolerancją i dialogiem między wszystkimi użytkownikami ulic i chodni
Oficer rowerowy jest potrzebny o ile to nie będzie przypadek psychiatryczny a łagodniej pisząc nie będzie miał tendencje pieniacze ,tylko roszczeniowe i zachowywał się adekwatnie co do zaistniałej sytuacji. Patrzył też realnie ale niebezkrytycznie na sprawy rowerowe . Działał w interesie rowerzystów nie zapominając o kierowcach oraz pieszych - aby nie dochodziło do agresji, nietolerancji ,braku zrozumienia .Wiedząc o tym ,że część rowerzystów jest zdyscyplinowana ,przestrzega przepisy , zachowuje się normalnie na ulicy i między samochodami ,na chodniku i między pieszymi .Hasło ogólne dla wszystkich rowerzystów- "Żądasz przestrzegania przepisów innych wobec siebie - to daj przykład i przestrzegaj je sam " . Chcę aby wizerunek rowerzysty w oczach kierowców i pieszych był zmieniony na przyjazny ,tolerancyjny ,prawy .Mam nadzieję ,że nie będę wstydził się za rowerzystów którzy postępują i zachowują się źle na ulicy czy chodniku. Nie chcę aby pretensje i żądania wobec władz miasta były odebrane jako "roweromania " oraz nierealnie wyprzedzały zbyt mocno zdolności finansowe miasta. Jak wiadomo nasze miasto jest w czołówce miast jeżeli chodzi o ilość wybudowanych dróg rowerowych . Faktem jest ,że w wielu miejscach przez gęstą zabudowę ,wąskie ulice i chodniki ,duży ruch turystów i pieszych nie ma gdzie budować dróg rowerowych i nad tym jako rowerzysta ubolewam ale i rozumiem sytuację. Jeżeli jakiś rowerzysta pisze z epitetami ,że piesi chodzą po drodze dla rowerzystów jak święte krowy i powinien być mur dla pieszych aby tego nie robili - to pamiętaj ,że są piesi którzy mają podobne zdanie o rowerzystach np. jadących po chodniku i przez pasy nieprawidłowo ,agresywnie . Jeden z przykładów ; pokazują niektórzy rowerzyści ludziom zdegustowanym nieodpowiednim zachowaniem rowerzysty na chodniku np. palec skierowany do góry lub spierd....lub inne epitety ,gesty ! Brak przewidywania , wyrozumiałości wobec dzieci i starców na chodniku czy ulicy ,ucieczki z miejsca potrącenia - jest wiadome i znane także straży miejskiej i policji ! Życzę wszystkim jak najwięcej dróg dla rowerów i zadowolenia z jazdy rowerem i pamiętania ,że jesteśmy także pieszymi , kierowcami a jak nie, to ktoś z naszej rodziny i znajomych zapewne jest pieszym lub kierowcą samochodu osobowego . Pisał : rowerzysta z Wrocławia .