Przejazd pod Mostami Warszawskimi stanowi wielkie i potrzebne ułatwienie dla rowerzystów. Standard inwestycji jest wysoki. Niestety, ta potencjalnie wzorcowa inwestycja zawiera też wady na tyle poważne, że cykliści korzystają z niej również w sposób niezaplanowany przez twórców.
Oddany w tym sezonie do użytku przejazd pod Mostami Warszawskimi i równoległym mostem kolejowym jest bardzo ważnym ułatwieniem dla rowerzystów poruszających się wzdłuż Odry po stronie północnej.
Ma istotne znaczenie zarówno dla codziennej komunikacji rowerem, jak i dla ruchu rekreacyjnego. Wykonany jest w standardzie - na pierwszy rzut oka - „holenderskim” i od początku istnienia generuje spory ruch na tej relacji. Wcześniej nieformalny przejazd tamtędy był możliwy, ale dostępny tylko dla sprawnych, odważnych i cierpliwych. Było wąsko, bardzo nierówno. Jechało się tempem ślimaka.
W tym kontekście teraz jest super, ale...
O ile środkowa część inwestycji może zasługiwać jedynie na pochwały, bo jest tam prawie idealnie równo i szeroko, o tyle znacznie gorzej wyglądają wjazdy na wał. Różnią się od siebie z sposób rażący!
Zjazd z wałów pod most od strony wschodniej jest bardzo, wręcz absurdalnie, długi i łagodny.
Zjazd po stronie zachodniej jest za to wąski i stromy.
Żeby wyjechać do góry, na rowerze bez przełożeń górskich, trzeba dobrze nacisnąć na pedały. Pomocna jest porowata nawierzchnia ścieżki, chodź nie wiadomo, czy nierówności są efektem zamierzonym, czy wynikają ze złego wykonania.
Trudno ten paradoks wytłumaczyć racjonalnie. Gdyby inwestorowi chodziło o przyjazność inwestycji dla osób mniej sprawnych, to czemuż ten czynnik wzięty został pod uwagę tylko z na jednym podjeździe, a nie na obu?
Nawet gdyby rzeczywiście chodziło o „słabszych rowerzystów”, tylko „nie dało się” łagodnie wyprofilować podjazdów po obu stronach, to długość podjazdu wschodniego jest i tak mocno przesadzona. Spokojnie mógłby być połowę krótszy. Przesadna długość podjazdu niesie za sobą poważne konsekwencje.
Pomijając, że dodatkowe dziesiątki metrów podjazdu to dodatkowe koszty i zmarnowane publiczne środki - i tak stanowi on na tyle duże wydłużenie drogi do pokonania, że spora część rowerzystów nie korzysta z niego zgodnie założeniem.
Rowerzyści unikają uciążliwego nadkładania drogi jadąc skrótem bezpośrednio na wał lub z wału po trawie. Życie jest bezlitosne dla chybionych pomysłów projektantów!
Prowizorka działa - przynajmniej kiedy jest sucho - ale bezpieczna i wygodna nie jest. Czy na pewno o taki efekt chodzi w nowoczesnych inwestycjach za miliony złotych?
Co prawda istnieje powiedzenie, że symetria jest estetyką głupców, ale właśnie symetrii w tej inwestycji najbardziej brakuje.
Nie chodzi tu o estetykę, tylko funkcjonalność i gospodarność.
Niestety, chcąc uniknąć powtórek z wątpliwej „rozrywki” zmuszeni jesteśmy takie rzeczy publicznie piętnować. Przy odrobinie refleksji można by tu było uniknąć błędów i otrzymać wzorcowy projekt, którym można by się chwalić na całą Polskę.
Cezary Grochowski
Wrocławska Inicjatywa Rowerowa