link_mdr


doreta bez recepty
duomox bez recepty
izotek bez recepty

prasa
2009 :
  1. 1 - 12 |
  2. 13 - 24 |
  3. 25 - 36 |
  4. 37 - 48 |
  5. 49 - 60 |
  6. 61 - 72 |
  7. 73 - 84 |
  8. 85 - 96 |
  9. 97 - 108 |
  10. 109 - 109 |
  min min min min min min min min min min min min
26 kwietnia 2009

Dlaczego nie jeżdżę po Wrocławiu na rowerze (26.04.2009) GW

Czyli pesymistyczna przepowiednia dla wrocławskich rowerzystów

Jeździłem prawie całe życie rowerem: jako uczeń do szkoły, po szkole dla zabawy po górzystych terenach Badenii. Mój ojciec wtedy pracował dla niemieckich kolei i miał więcej bezpłatnych przejazdów, niż mógł wykorzystać, dlatego nigdy nie robił prawa jazdy i do dziś nie ma samochodu. Mama do dziś wszystkie zakupy załatwia na rowerze mimo, że ma protezy zamiast kolan... Po maturze z kolegami przemierzyłem północne Niemcy od Hannoveru do Timmendorfer Strand. Jako student jeździłem rowerem na dworzec, potem pociągiem do Heidelbergu, a tam miałem drugi rower, którym dojeżdżałem na uniwersytet. Latem, kiedy nie chciało mi się czekać na pociąg, od razu jeździłem do Heidelbergu. Odległość wynosi 40 km w jedną stronę.

Jeździłem też jako student w Wiedniu - mimo wybrukowanych ulic, jakich tam jest mnóstwo. Ścieżek rowerowych było tam mało, ale nad kanałem Dunaju i przy samym Dunaju dało się jeździć. Zapomniałem o rowerze, kiedy przeprowadziłem się do Krakowa i potem do Warszawy. W Krakowie spaliny by mnie zabiły, studenci patrzyli tam na nielicznych Amerykanów biegających rano po Plantach i na jeszcze mniej licznych rowerzystów jak na dziwaków z innego świata. Lekarze radzili ciężarnym kobietom opuszczenie miasta na czas ciąży.

W Warszawie największą przeszkodą była agresja kierowców. Do dziś wieczorem czasami obserwuję na Pradze wyścigi młodych kierowców, rozpędzających rozklekotane wozy do 140 km/godz. na obszarze zabudowanym. Rowerzysta, uderzony przez taki wóz, pewnie lądowałby dopiero we Wrocławiu. Ale w Warszawie ostatnio pojawia się coraz więcej ścieżek rowerowych, nie tylko symbolicznie, lecz faktycznie oddzielonych od jezdni. W Warszawie jest też mało bruku, bo w czasie, kiedy odbudowano stolicę, bruk uchodził za staroświecki, a beton za szczyt nowoczesności.

We Wrocławiu bruk stanowi w wielu miejscach o uroku miasta - ale to się odbija negatywnie na komforcie jazdy. To samo dotyczy mostów - Wrocław im zawdzięcza dużą część swojego unikatowego charakteru, ale rowerzyści muszą ryzykować życiem, aby się przeprawić przez Odrę i przyległe kanały. W wielu miejscach budowanie oddzielonych od jezdni ścieżek dla nich jest praktycznie niemożliwe - na przykład w licznych wiaduktach kolejowych.

Dlatego obawiam się, że Wrocław jeszcze bardzo długo nie będzie miastem przyjaznym dla rowerzystów, zupełnie niezależnie od intencji magistratu, działaczy rowerowych i tych wszystkich, którzy martwią się o ekologię i przepustowość ruchu w mieście.

Klaus Bachmann

http://miasta.gazeta.pl/wroclaw



ilosc komentarzy:
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ - dnia 2025 - 06 - 01
     
   
lista pozostałych artykułów w dziale prasa
 
home
o nas
działania i opinie
miasto
rekreacja
biblioteka
warto wiedzieć
aktualności
prasa